Sebastian Kawa i Sebastian Lampart 20 lipca jako pierwsi w historii przelecieli szybowcem nad szczytem K2 (8611 m n.p.m.) w paśmie górskim Karakorum.
Kawa we wtorek w Studiu PAP powiedział, że choć K2 jest drugą co do wysokości, to w jego ocenie jednak najciekawszą z wyglądu górą na ziemi. Zaznaczył, że oprócz umiejętności i skomplikowanych przygotowań mieli też dużo szczęścia, gdyż był to ostatni dzień z silnym wiatrem nazywanym prądem strumieniowym (ang. jet stream).
„Za górą Maszerbrum, też wspaniałą i ikoniczną górą w Karakorum, wznieśliśmy się wreszcie nad chmury i jedyny wierzchołek, który wystawał, to było właśnie K2. Wtedy wiedzieliśmy już, że do niego dolecimy. (…) Trudności, które mieliśmy po drodze i świadomość wszystkich problemów, które trzeba było pokonać aby się tam znaleźć powodowały, że lecąc nad K2 byłem tak wzruszony, że prawie popłakaliśmy się ze szczęścia” – wspominał.
Mistrz szybownictwa powiedział, że K2 jawił mu się jako „niesamowity, przepiękny, kolorowy i bardzo regularny” szczyt, który wyglądał w tamtym momencie jak stożek wystający z chmur. Podkreślił, że nawet bez mapy nie miał żadnych wątpliwości, że spogląda na drugi najwyższy szczyt świata.
Kawa wspominał, że później widoczność nieco się poprawiła, ale w momencie, w którym szybowiec pierwszy raz znalazł się nad chmurami, niebo było nimi tak idealnie pokryte, że „praktycznie nic nie było widać”. Po pewnym czasie chmury się przerzedziły i ich oczom ukazały się inne wysokie szczyty, w tym cała panorama gasherbrumów, Broad Peak i Maszerbrum.
„Daleko były chmury gdzieś nad Nanga Parbat, cała panorama Karakorum widoczna z jednego miejsca w szybowcu, gdzie lecieliśmy ustawieni w zachodnią stronę(…) Za nimi były Chiny, do których za wszelką cenę nie chcieliśmy dać się zdmuchnąć. To było trudne i jednocześnie fascynujące” – powiedział.
Loty szybowcem, jak wyjaśnił Kawa, najczęściej odbywają się na przepisach VFR (Visual Flight Rules), czyli są lotami z widzialnością, jednak podczas tego konkretnego przelotu musiał on nieco „nagiąć sztukę”, jednak jak zaznaczył – cały czas z pewnością, że w powietrzu nie było nikogo innego.
„Mieliśmy świadomość, że nie ma możliwości zderzenia się z kimkolwiek, bo w promieniu powiedzmy 500 km nie było w powietrzu absolutnie nikogo, żadnego statku powietrznego, samolotu komunikacyjnego” – powiedział.
Oprócz szeregu trudności organizacyjnych, związanych z pozwoleniem na start, które oprócz władz cywilnych musiało wydać bezpośrednio pakistańskie wojsko, doszło zachorowanie na Covid-19. Kawa przyznał, że dwa dni przed lotem miał temperaturę, która dochodziła do 39 st. C, a w momencie szybowania nad K2 męczył go mocny kaszel i chrypa, przez którą prawie nie mógł mówić. Zaznaczył, że możliwość normalnego funkcjonowania w tych warunkach, na wysokości 9200 m n.p.m., zapewniły mu wcześniejsze intensywne treningi i odpowiednie zasoby. „To chyba pozwoliło mi po prostu przeżycie na tej wysokości” – ocenił.
Fragment wypowiedzi dostępny na: https://wideo.pap.pl/videos/75330/
Kawa to jeden z najbardziej utytułowanych szybowników na świecie. W dorobku ma m.in. 24 medale mistrzostwo globu, w tym 18 złotych. Latał też nad Himalajami, w tym nad najwyższym szczytem świata, Mount Everestem (8849 m n. p. m.). (PAP)
Rozmawiał Adrian Kowarzyk